GKS kończy serię TBS Śląska II

0

GKS zatrzymał rozpędzony drugi zespół Śląska i zwyciężył w Tychach 88:77. To pierwsza porażka Wojskowych od meczu z Kociewskimi Diabłami na początku listopada.

Na Górny Śląsk Trójkolorowi pojechali niemal w pełnym składzie. Powrócili nieobecni ostatnio Kacper Gordon i Michał Sitnik. Zabrakło z kolei Szymona Walskiego, którego wykluczył uraz. TBS zaczął piątką: Sebastian Bożenko, Aleksander Leńczuk, Kacper Marchewka, Maksymilian Zagórski, Szymon Tomczak.

Obie ekipy rozpoczęły mecz od niecelnych rzutów. Wynik dopiero po ponad minucie otworzył skuteczną penetracją podkoszową Marchewka, dając Śląskowi pierwsze prowadzenie. Goście nie pozostali jednak dłużni i już chwilę później to oni wygrywali 4:2. Skuteczne rzuty z obydwu stron sprawiły jednak, że jedni i drudzy się obudzili i zaczęli grać z dużo większym zaangażowaniem. Dobrą dyspozycję utrzymywał Marchewka, który po kilkudziesięciu sekundach rzutem zza łuku ponownie wysunął na prowadzenie Trójkolorowych (7:4). Chwilę później do gry włączyli się obaj podkoszowi Wojskowych, najpierw dwie skuteczne akcje z rzędu Tomczaka, a następnie dwukrotnie wchodzący z ławki Jan Wójcik i goście utrzymywali minimalną przewagę (15:14). Cztery minuty przed końcem kwarty na placu gry pojawił się wracający do zdrowia Kacper Gordon, który od razu popisał się świetną asystą do Wójcika, a ten w swoim stylu popisał się kapitalnym wsadem, na dodatek z faulem i przewaga Śląska rosła. W końcówce jednak mocniej do głosu doszli tyszanie, a po celnej “trójce” Radosława Trubacza udało im się nie tylko odrobić straty, ale i po dłuższej przerwie przejąć prowadzenie – 21:20. Ostatnie słowo należało jednak do Miłosza Góreńczyka, który celnym lay’upem ustalił wynik na 23:23.

Drugą kwartę od dobrych akcji w ataku rozpoczęły obydwa zespoły. Najpierw dla gospodarzy Krajewski, a chwilę później dla Śląska po raz kolejny Wójcik i było 25:25. Niepokoił natomiast fakt, że już niespełna po półtorej minucie grania goście mieli wykorzystane 3 faule, przez co w dalszej fazie tej części musieli się mocno pilnować. Na dodatek świetny fragment miał rozgrywający GKS-u – Patryk Stankowski, który trafił dwa razy z rzędu zza łuku i gospodarze po raz pierwszy w meczu prowadzili aż 6 “oczkami” (33:27). Niemoc w ataku przyjezdnych przerwał dopiero skutecznym rzutem z półdystansu kapitan Bożenko, zmniejszając stratę do rywala. Tyszanie jednak mocno podostrzyli grę w defensywie, przez co trzy kolejne akcje Trójkolorowych zakończyły się niepowodzeniem, a po jednej z kontr gospodarzy trener Dusan Stojkov poprosił o czas. Po przerwie nic się jednak nie zmieniło, a na domiar złego GKS nie zamierzał się zatrzymywać i po dobrej akcji pod koszem Krajewskiego było już 40:29 i Wojskowym przybywało kłopotów. Problemem był nie tylko brak celności w fazie ataku, ale również słaba dyspozycja pod własną obręczą, bowiem wrocławianie pozwolili gospodarzom na zdobycie 40 punktów w nieco ponad 16 minut gry. Fatalny okres gry podopiecznych Stojkova w ataku przerwał dopiero na nieco ponad minutę przed końcem pierwszej połowy Wójcik, wykorzystując dwa rzuty wolne (32:45). Jasiek miał wówczas na swoim koncie już 11 punktów i był zdecydowanie najjaśniejszą postacią drużyny gości. Pomimo szans z obydwu stron, wynik do przerwy się już nie zmienił.

Trzecią kwartę również minimalnie rozpoczęli gospodarze, którzy po trójce Koperskiego prowadzili już piętnastoma punktami na własnym parkiecie (52:37). Niewiele jednak trzeba żeby ponownie poczuć krew i ruszyć do odrabiania strat. Takim momentem był celny rzut zza łuku Bożenki. Potem w kontrze błysnął Strzępek i “z kopyta” ruszyła świetna seria Trójkolorowych. Trójka Góreńczyka, przechwyt i lay up Marchewki i ponownie skutecznie Strzępek i zrobiło się już tylko 52:56! I choć gospodarzom udało się odpowiedzieć, to chwilę później zza łuku z faulem trafił Marchewka, a świetny przechwyt Sitnika zakończył pod koszem sam zainteresowany i było 58:61 – tak blisko rywala Wojskowi nie byli od początku drugiej kwarty. W samej końcówce obie ekipy wymieniły się jeszcze uprzejmościami i ostatecznie przed ostatnią ćwiartką GKS Tychy prowadził, ale już tylko 63:60.

Czwartą kwartę świetnie rozpoczęli gospodarze, od serii 6:0. Duży w tym niestety udział Maksymiliana Zagórskiego, który już na początku popełnił faul niesportowy, z którego tyszanie zrobili aż cztery punkty i po nieco ponad 2 minutach ostatniej ćwiartki WKS przegrywał 60:69. Później jednak gra ponownie się wyrównała, wrocławianom udało się podgonić rezultat, a po rzutach wolnych Wójcika było 65:71 i 6 minut do końca spotkania. GKS potrzebował jednak zaledwie 50 sekund, by ponownie odjechać z wynikiem i Dusan Stojkov musiał poprosić o przerwę przy stanie 65:75. Czas mijał, a Trójkolorowi pomimo usilnych starań nie mogli dogonić swoich rywali, zaczynało brakować również pomysłu o czym najlepiej świadczył nieprzygotowany rzut zza łuku Bożenki, który nie trafił nawet w obręcz. Momentalnie wykorzystali to rywale, a konkretniej Diduszko, który trafił spod kosza i tyszanie ponownie odjechali (82:69). Ostatnim akcentem wtorkowego meczu w Tychach były dwa celne rzuty wolne Tomczaka, które ustaliły końcowy rezultat na 88:77 dla gospodarzy.

Mimo nie najlepszej dyspozycji młodzi koszykarze WKS-u mieli swoje lepsze momenty w Tychach. Niestety na całym dystansie efektywniejsza była ekipa GKS-u. Wojskowi nie grali konsekwentnie i słabo bronili. Dusan Stojkov ma teraz ponad tydzień na przygotowanie drużyny do kolejnego meczu. Już 10 grudnia o godz. 19:45 zmierzymy się na wyjeździe z Górnikiem Wałbrzych. Lepszej okazji na rehabilitację niż zwycięstwo w “klasyku” nie będzie, hej Śląsk!

Tagi: 1 liga koszykówkiAleksander LeńczukbasketballGKS TychyHej ŚląskJan WójcikKacper GordonKacper MarchewkakoszykówkaPaweł StrzępekplkPolska Liga KoszykówkipzkoszSebastian BożenkośląskŚląsk WrocławSuzuki 1. Liga Mężczyznsuzuki1ligamSzymon TomczakTBS Śląsk II WrocławTrójkolorowityszaniewksWKS ŚląskWojskowiwrocławianie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

dziewiętnaście − siedem =