Anwil nieznacznie lepszy w klasyku

0

Anwil Włocławek pokonał WKS Śląsk Wrocław 97:89 w meczu 20. kolejki Energa Basket Ligi. Kolejna bitwa w świętej wojnie była niezwykle emocjonująca i efektowna – obie drużyny stworzyły świetne widowisko, ale w końcówce presję lepiej wytrzymali gospodarze. Najwięcej punktów dla WKS-u zdobył Travis Trice, który do 19 oczek dołożył 8 asyst.

Na spotkanie w Hali Mistrzów Wojskowi po raz pierwszy od dawna pojechali w pełnym składzie – do meczowej dwunastki wrócił Kerem Kanter. Do gry od pierwszych minut trener Andrej Urlep desygnował Travisa Trice’a, Kodiego Justice’a, Ivana Ramljaka, Aleksandra Dziewę i Martinsa Meiersa.

Wynik otworzył Ramljak, który zaskoczył rywali rzutem z półdystansu. Po chwili również akcją dwupunktową odpowiedział Luke Petrasek. Potem jednak stopniowo swoją przewagę zaczął budować Śląsk – ważne rzuty za trzy trafili Justice i Dziewa. Efektownie zagrał też z półdystansu Trice i po nieco ponad pięciu minutach Wojskowi prowadzili już 14:6.

Anwil zdawał się być nieco zaskoczony, ale próbował gonić wynik na różne sposoby. Włocławianom brakowało jednak skuteczności. Ta pojawiła się w ostatnich trzech minutach pierwszej ćwiartki. Wtedy też Śląsk chwilowo zwolnił i w efekcie po trójce Petraska było już tylko 16:14. W kolejnej akcji Luke wykorzystał dwa wolne i na tablicy pojawił się remis. Na nasze szczęście Anwil przekroczył limit fauli i zawodnicy Śląska co chwilę stawali na linii rzutów wolnych. Pozwoliło to minimalnie odskoczyć rywalom. Przełomowym momentem był jednak piękny rzut zza łuku Ramljaka. Potem jeszcze za trzy trafił Kanter i ostatecznie Śląsk wygrał pierwszą kwartę 24:19.

Początek drugiej ćwiartki przyniósł prawdziwą wymianę ciosów. Na pierwszy front wysunęli się Kanter w ekipie WKS-u i Kyndall Dykes w zespole Anwilu. Obaj napędzali ataki swoich zespołów, ale niestety dla Śląska Kanter był w tej walce osamotniony. Wrocławianie w większości zdawali się nie nadążać za rywalami i w efekcie po niecałych czterech minutach utracili prowadzenie. Sytuację próbował jeszcze ratować Kerem, który zdobył kolejne dwa oczka. Odpowiedź Anwilu? Dwie skuteczne akcje, z których tą drugą skończył oczywiście Dykes i wyprowadził swój zespół na prowadzenie 34:32. Wynik podwyższył jeszcze Jonah Mathews, który zdobył kolejne 5 punktów. Przy stanie 39:32 dla Anwilu trener Urlep poprosił o kolejny czas.

I był to moment, który odwrócił losy pierwszej połowy. Po time-oucie wreszcie na dobre przebudził się Travis Trice. Amerykanin trafił dwie trójki z rzędu i asystował przy wsadzie Ramljaka. W efekcie Wojskowi błyskawicznie odrobili większość strat. Potem jeszcze raz Ivan wsadził piłkę z góry po podaniu Travisa i było już tylko 44:42 dla Anwilu. Oddech gospodarzom dały jeszcze dwa oczka Bojanowskiego, ale potem dwukrotnie dobrze pod koszem zachował się Martins Meiers i Śląsk wyrównał. Trener Frasunkiewicz wziął czas, ale niewiele to pomogło. Trice nie zwalniał, a Wojskowi odbudowywali swoją przewagę. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem 17-krotnych Mistrzów Polski 50:48.

Po przerwie znów do ataku ruszyli gospodarze. Kiepska postawa Trójkolorowych w pierwszych minutach drugiej połowy zdenerwowała trenera Urlepa, który przy wyniku 55:60 wziął czas. Śląsk miał gorszy okres w defensywie, dlatego zmęczonego Meiersa zastąpił Cyril Langevine. Amerykanin już w pierwszej akcji popisał się efektownym blokiem i dał sygnał do walki. Niestety nasi zawodnicy nie trafiali rzutów, a Dykes co chwilę kąsał z dystansu i półdystansu. W szczytowym momencie Anwil prowadził aż dwunastoma punktami. Wtedy znów o czas poprosił trener Urlep, który poczuł, że sytuacja jest już bardzo zła.

W końcówce kwarty akcją 2+1 popisał się Łukasz Kolenda i wreszcie przełamał się Trice. Dykes i Petrasek byli jednak bezlitośni. Sytuację starał się ratować Kolenda, który w ostatnich sekundach trafił za trzy. Niestety całą kwartę przegraliśmy 16:31 i w efekcie z 50:48 zrobiło się 66:79. Jeśli Śląsk chciał wygrać świętą wojnę, potrzebna była zupełnie inna, o wiele lepsza gra w czwartej ćwiartce.

I ta poprawa nastąpiła. Wojskowi od razu zaatakowali i w efekcie odrobili sporo punktów. Walczył pod koszem Langevine, złapał rytm Trice i we Włocławku znów zrobiło się ciekawie. Obie drużyny stawiały na rzuty z dystansu – dla Anwilu trafiali Dykes i Mathews, dla Śląska Trice i Kolenda. W dodatku jeszcze przed upływem połowy kwarty Anwil miał już 5 fauli na koncie, a Śląsk ani jednego! Choć gospodarze utrzymywali 3-5 punktów przewagi, wydawało się, że wrocławianie mają wszystko co trzeba, żeby odwrócić losy spotkania.

Niestety w kluczowej akcji, przy trzech punktach straty, Kodi Justice stracił piłkę i po chwili Anwil przejął inicjatywę. Gospodarze odskoczyli, ale Śląsk miał jeszcze jedną okazję. Wtedy z kolei Trice stracił piłkę i momentalnie za tę niefrasobliwość gospodarze ukarali nas udanym kontraatakiem. Sytuację próbował jeszcze ratować Łukasz Kolenda, ale jego dwa oczka nie wpłynęły na końcowy wynik. Śląsk był bliski wyszarpania zwycięstwa, lecz niestety w ostatnich dwóch minutach zabrakło nam precyzji i konsekwencji w działaniu. Druga w tym sezonie święta wojna zakończyła się zwycięstwem Anwilu 97:89.

Rzut oka na statystyki pozwala stwierdzić, jakie elementy gry zadecydowały o porażce Trójkolorowych. Anwil był nieznacznie lepszy na zbiórce (38-34), zanotował kilka strat mniej (10-14) i miał lepszy procent rzutów z gry (53%-49%). Osiem punktów, które WKS stracił do gospodarzy, mógł też odrobić wykorzystując wszystkie rzuty wolne – z linii Śląsk trafił zaledwie 62% rzutów (13/21), a Anwil był bezbłędny (6/6). Bezapelacyjnym MVP meczu był Kyndall Dykes, który zdobył aż 30 punktów (14/17 z gry), 5 zbiórek i 3 asysty. W drużynie Andreja Urlepa wyróżnili się Travis Trice (19 punktów, 8 asyst) i Ivan Ramljak (13 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty).

– Anwil zagrał dziś bardzo dobry mecz, a skuteczność Dykesa była niesamowita. Przegraliśmy to spotkanie słabą defensywą, szczególnie w trzeciej kwarcie, co gospodarze skrzętnie wykorzystali. Rywale zebrali kilka ważnych piłek w ataku i trafili parę istotnych rzutów z dystansu. W końcówce mieliśmy szansę wrócić do gry, ale popełniliśmy parę błędów, które nam to uniemożliwiły – podsumowywał na konferencji prasowej trener Urlep.

To już druga porażka Trójkolorowych w tym tygodniu, trzeba jednak pamiętać o poziomie trudności ostatnich spotkań i problemach drużyny Śląska – w szczególności przerwie w treningach spowodowanej przez pozytywne wyniki testów na koronawirusa. Mamy nadzieję, że wraz z powrotem do Hali Stulecia rozpoczniemy passę zwycięstw i wrócimy na właściwe tory. Przed nami aż 4 spotkania w 9 dni przy ulicy Wystawowej i każde z nich będzie piekielnie trudne. Potrzebujemy waszego wsparcia już we wtorek, kiedy będziemy walczyć z paryskim Boulogne Metropolitans 92. Początek meczu o godzinie 20:00, a bilety możecie kupić za pośrednictwem serwisu Abilet.pl lub na naszej stronie internetowej w zakładce “KUP BILET”. Do zobaczenia! Hej Śląsk!

Tagi: 20. kolejkaAnwilAnwil Włocławekeblenerga basket ligaHala MistrzówplkrelacjaśląskŚląsk Wrocławświęta wojnawksWłocławekwrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

siedemnaście − pięć =