Tak jak można było się spodziewać, droga na szczyt robi się coraz bardziej stroma. Po dwóch spotkaniach w hali AWF-u FutureNet Śląsk i STK Czarni remisują w serii 1-1. Kolejne mecze półfinałów 1. Ligi odbędą się w Słupsku w sobotę i niedzielę – oba o 19:00.
W pierwszym spotkaniu obyło się bez niespodzianki, choć Trójkolorowi wygrali nie bez problemu. Świetna czwarta kwarta i niesamowita skuteczność Roberta Skibniewskiego poprowadziły WKS do zwycięstwa 85:80. Dużo gorzej było jednak w niedzielę, kiedy Czarni wygrali 86:72 i jako pierwsi w tym sezonie wracali z Wrocławia z tarczą. Znakomite zawody rozegrali Adrian Kordalski i Wojciech Jakubiak, lecz kluczem do dobrego wyniku słupszczan było przede wszystkim powstrzymanie ofensywnej siły WKS-u.
O ile w sobotę Wojskowi rzucali zza łuku na swoim normalnym poziomie (36,4%), o tyle dzień później ich skuteczność za 3 punkty wyniosła tylko 19%. Był to najgorszy wynik w całym sezonie, a wpłynęło na niego maksymalne ograniczenie dobrych pozycji rzutowych shooterów Śląska. Widoczne było ono nie tylko w skuteczności, ale też ilości rzutów z dystansu WKS-u – w pierwszym meczu gospodarze próbowali 22, a w drugim 21 razy. Rzadziej FutureNet Śląsk w tym sezonie rzucał zza łuku tylko w Krakowie (17 razy, skuteczność 23,5%), gdzie też przegrał – 88:97. Siedem asyst z niedzieli to również najgorszy wynik naszej drużyny w tym sezonie. To wszystko pokazuje, jak ważne dla drużyny Radosława Hyżego jest swobodne operowanie piłką i rzuty za trzy punkty. To nie był zresztą pierwszy raz, gdy Czarni odcięli Trójkolorowych od ich najgroźniejszych broni. Mniej niż niedzielne 72 punkty WKS zdobył tylko raz – w… Słupsku, gdzie przegrał 71:80.
„Do tej pory szkoda mi pierwszego meczu. Moim zdaniem mieliśmy duże szanse na wynik 2-0, a nie 1-1. To Śląsk jest jednak nadal faworytem tej serii. To oni skończyli sezon na pierwszym miejscu, będą z nami walczyć i jeśli nie będziemy grać swojej koszykówki, są w stanie wywieźć z Słupska nawet dwa zwycięstwa” – mówił na przedmeczowej konferencji trener Czarnych, Mantas Cesnauskis. „Nie ma czegoś takiego, jak klucz do zwycięstwa. Taktyka jest przygotowywana na każdy mecz, ale moim zdaniem więcej zależy od tego, jak zmotywowani zawodnicy wychodzą na parkiet, jaką dają energię drużynie i jak są skoncentrowani. Po dwóch pierwszych meczach nie mogłem powiedzieć nic złego na ten temat, bo chłopaki niesamowicie walczyli. Dla mnie najważniejsze będzie, by teraz pokazać ten sam charakter, wolę walki i determinację, co we Wrocławiu. Przyjeżdżamy do swojej hali, ale czasami Gryfia potrafi też wywrzeć presję na gospodarzach. To na pewno nie będą łatwe mecze.”
37-letni trener bez wątpienia odrobił lekcję przed pierwszymi meczami i znalazł sposób na powstrzymanie ofensywy Śląska. Teraz podobne zadanie czekało Radosława Hyżego, który miał niecały tydzień na poprawę gry WKS-u i przygotowanie strategii przeciwko szczelnej defensywie Czarnych. Legenda wrocławskiego klubu nieraz powtarzała, że niezależnie od wyniku jego drużyna rozegra ten sezon „po swojemu”; taktyczne korekty przed kolejnymi spotkaniami wydają się jednak niezbędne.
Jeden słabszy mecz nie może też przekreślić całego świetnego sezonu w wykonaniu FutureNet Śląska. Jak wspomniał Cesnauskis, faworytem pozostaje WKS, który wciąż ma wszystko w swoich rękach. Weterani Robert Skibniewski i Norbert Kulon są w bardzo dobrej formie, do której wraca też po kontuzji Mateusz Jarmakowicz. W Słupsku dużo zależeć będzie od Aleksandra Dziewy, który w play-offach na razie niezłe występy przeplata słabszymi. Jeśli wspomnieni zawodnicy zagrają na swoim najwyższym poziomie, a do tego „odpalą się” nasi rzucający – Kuba Musiał i Krzysztof Jakóbczyk – Śląsk wróci na zwycięską ścieżkę. Jedno jest pewne – do Słupska jedziemy po dwa zwycięstwa i awans do finału! Hej Śląsk!