Po emocjonującym starciu z Partizanem Belgrad koszykarzy Śląska czeka bardzo ważny mecz w Energa Basket Lidze. Na zakończenie pierwszej rundy wrocławianie zmierzą się z Polski Cukier Pszczółka Startem Lublin. Mecz 15. kolejki zadecyduje o tym, czy Trójkolorowi wystąpią w lutym w Suzuki Pucharze Polski. Początek spotkania w sobotę o godzinie 20:40; transmisja w Polsacie Sport Extra.
Start Lublin nie musi się martwić o awans do Pucharu Polski, ponieważ wystąpi w nim jako gospodarz. Dla Pszczółki jest to chyba jednak też jedyna dobra informacja w tym sezonie, wszak swoją grą zespół na razie nie rozpieszcza własnych kibiców. Wyniki również nie bronią drużyny. Przed 15. kolejką lublinianie z bilansem 3-11 zamykają ligową tabelę. Nasz najbliższy rywal na zwycięstwo czeka od początku listopada, kiedy to pokonał HydroTruck Radom. Następnie Start przegrał kolejno z Asseco Arką Gdynia, Enea Zastalem BC Zielona Góra, Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski oraz Enea Abramczyk Astorią Bydgoszcz.
Najbliżej wygranej zespół z Lublina był w ostatnim starciu, aczkolwiek nawet w nim Astoria prawie od początku kontrolowała przebieg meczu, który ostatecznie wygrała 80:73. Co ciekawe dla podopiecznych Tanego Spaseva była to już ósma przegrana w ósmym domowym spotkaniu. Dla macedońskiego szkoleniowca, który w październiku zastąpił na ławce trenerskiej Davida Dedka, jest to również bardzo trudny okres. Spasev przychodził do klubu z misją ratowania obecnego sezonu, lecz poza nielicznymi przebłyskami nie widać na razie, żeby znacząco odmienił grę Pszczółki.
Oblicza lublinian nie zmieniły też ostatnie transfery klubu. O ile premierowy występ Clevelanda Melvina (13 pkt., 5/6 z gry) można uznać za udany, o tyle gra Elijaha Wilsona (0 pkt., 0/10 z gry) musi mocno niepokoić sympatyków Startu. Tym bardziej, że to właśnie drugi z Amerykanów miał zastąpić Dorona Lamba, który mimo iż był najlepszym strzelcem w drużynie, zawodził zarząd klubu i postanowiono z niego zrezygnować. Niezbyt dobrze w ostatnich tygodniach prezentują się też pozostali zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych. Na ich tle wyróżniającymi postaciami w zespole stali się natomiast Polacy Mateusz Dziemba oraz Mateusz Kostrzewski.
Śląsk do rywalizacji ligowej wraca po niesamowicie emocjonującym spotkaniu w Belgradzie. Co prawda wrocławianie nie zdołali wygrać tego meczu, lecz do ostatnich sekund walczyli o zwycięstwo z jednym z faworytów całych rozgrywek. W akcji kończącej środowe spotkanie Trójkolorowi mieli wszystko w swoich rękach, jednak niestety nie zdołali doprowadzić w niej do remisu (w piątek władze Euroligi wydały oficjalne oświadczenie mówiące, iż Łukasz Kolenda był w danej akcji faulowany i że Śląskowi przyznane powinny zostać dwa rzuty wolne). Niemniej jednak kibice powinni być dumni z wrocławskich koszykarzy, którzy z utytułowanym Partizanem walczyli jak równy z równym.
– Na pewno jesteśmy zawiedzeni, ale i dumni, bo zapewne nikt się nie spodziewał, iż w Belgradzie dojdzie do tak wyrównanego starcia. Zagraliśmy najlepiej, jak potrafiliśmy. Przede wszystkim była widoczna energia w całym zespole. Walczyliśmy w obronie, gdzie dobrze stosowaliśmy rotację, mieliśmy też kilka przechwytów. Z tego wszystkiego jesteśmy zadowoleni, ale oczywiście jesteśmy też niepocieszeni tym, że nie postawiliśmy tej kropki nad ,,i” i nie zdołaliśmy sprawić wielkiej niespodzianki – tak po ostatnim meczu z Partizanem mówił Aleksander Dziewa.
Teraz WKS musi się już skupić na najbliższym meczu w Energa Basket Lidze. Jest on bardzo ważny, ponieważ zadecyduję o tym, czy w lutym w Lublinie zagramy w Suzuki Pucharze Polski. Paradoksalnie nasz awans zależy więc od starcia z miejscowym Startem. Wygrana w sobotę zapewni Trójkolorowym udział w krajowym pucharze. Porażka w tym meczu z kolei mocno utrudni ich sytuację. Jak widać, będzie to kluczowe starcie w kontekście awansu do Pucharu Polski, który po słabym starcie sezonu, był naszym głównym celem w poprzednich tygodniach. Liczymy, że w ostatnim meczu w hali Orbita w tym roku koszykarze Śląska przypieczętują swój awans. Hej Śląsk!