Po emocjonującej końcówce WKS Śląsk Wrocław pokonał w Hali Orbita AMW Arkę Gdynia 87:82 i zapewnił sobie dziewiąte zwycięstwo w tym sezonie.
Był to mecz z gatunków ciężkich, ale i pełen zwrotów akcji. Wyrównana pierwsza kwarta dobrze rozpoczęta przez Trójkolorowych 14:10. Wtedy to Nemanja Nenadić został sfaulowany przy rzucie zza łuku i wykorzystując wszystkie rzuty wolne goście złapali kontakt. Mało tego, rozpoczął rajd 9:0 i to wrocławianie musieli gonić wynik. Za odrabianie strat wzięli się dobrze dziś dysponowani Adam Waczyński i Emmanuel Nzekwesi. Mimo to dobre alley-oopy zawodników Arki wykańczane przez Sage’a Tolberta sprawiły, że po 10 minutach gdynianie prowadzili 23:16.
Po powrocie na parkiet gospodarze zaczęli wracać do tego pojedynku. Trafione rzuty Justina Robinsona i Daniela Gołębiowskiego zmniejszyły stratę do czterech oczek. Szybko jednak za trzy odpowiedział Jakub Garbacz. W kolejnej akcji tym samym popisał się Marcel Ponitka, a kolejna akcja spod obręczy Nzekwesiego pozwoliły zbliżyć się na dwa punkty. Do ostatnich dwóch minut wynik oscylował w granicy +4 dla gości, gdy z dystansu odpalili Jeremy Senglin i Justin Robinson wyprowadzając Śląsk na prowadzenie. Wtedy o czas poprosił trener Nikola Vasilev. Ostatnie sekundy to remis po 39, ale Nemanja Nenadić wraz z syreną trafił z półdystansu dając dwa oczka przewagi Arki.
Pierwsze dwie minuty po przerwie to wymiana punkt za punkt. Kolejne skuteczne akcje holenderskiego centra, a także Daniela Gołębiowskiego dały cztery punkty oddechu. Szybko jednak do głosu wrócili Arkowcy, co zmusiło trenera Aleksandara Jonchevskiego do wzięcia czasu na żądanie. Gdy prowadzenie gdynian urosło do pięciu punktów rozpoczęła się strzelanina z obu stron: szybką trójką dał kontakt nowy rozgrywający Śląska, 20 sekund później z rogu boiska trafił Adam Waczyński i to wrocławianie byli o punkt lepsi. Następnie wymiana zza linii 6,75m. Jakuba Garbacza i Marcela Ponitki. Następnie strata Nenadicia i po podaniu „Wacy” efektownym wsadem popisał się Nzekwesi. Na ostatnią kwartę wchodziliśmy z wynikiem 66:61 dla WKS-u.
Końcówka meczu to prawdziwy emocjonalny rollercoaster, ale od początku. Kolejna seria trafionych trójek obu drużyn sprawiała, że widzieliśmy remis po 69. Na pięć minut do końca lepsi byli gdynianie, ale kolejny celny wsad „Manu” zbliżył wynik ku sobie. Pełne szaleństwo rozpoczęło się na półtorej minuty przed syreną. Jeden trafiony rzut wolny Łukasza Kolendy i wynik 80:78 dla Arki. Następnie 47 sekund i Justin Robinson jest faulowany przy próbie rzutu za trzy punkty. Dwa punkty z linii i remis po 80. Przerwa dla trenera Vasileva. Nieskuteczna trójka Kolendy i przy zbiórce ten sam popełnia niesportowy faul na Danielu Gołębiowskim. Jeden wykorzystany wolny i piłka dla Trójkolorowych. Szybkie przewinienie Kolendy i Justin Robinson zdobywa dwa ważne punkty. Przy kolejnej próbie piłka zostaje przetrzymana i strzałka pokazuje akcję dla wrocławian. Rozgrywający Śląska wykorzystał swoje próby z linii i było już +5 dla gospodarzy. Arkowcy próbowali wrócić do gry i przy rzucie zza łuku Kolenda został sfaulowany, jednak trafił zaledwie dwukrotnie. Po tym ponownie swoje próby wykorzystał Robinson i w Hali Orbita górą był WKS 87:82.
Najlepszymi graczami w ekipie trenera Jonchevskiego byli Emmanuel Nzekwesi, który zanotował double-double (24 pkt., 10 zb., 4 as. 9/10 za dwa), Marcel Ponitka (20 pkt., 8 zb., 4 as.) i Daniel Gołębiowski (11 pkt., 5 zb.). W drużynie gości wyróżniali się Nemanja Nenadić, który nie dokończył spotkania z powodu kontuzji (24 pkt., 7 zb., 6 as.), Łukasz Kolenda (22 pkt., 5 as.) i Sage Tolbert (18 pkt., 4 zb.).
Przed Śląskiem teraz seria meczów wyjazdowych oraz zmagania w Pucharze Polski. Najbliższe domowe spotkanie to mecz z Orlen Zastalem Zielona Góra 21 marca.