Wojna nerwów dla Śląska. Pokonujemy Legię!

To nie był piękny mecz, to nie był nasz świetny mecz w ataku, ale… pokonaliśmy lidera po dogrywce! Dobra obrona i walka o każdą piłkę dały nam zwycięstwo z Legią Warszawa. Rezultat spotkania został sprowadzony do ostatniej akcji, w której dwa kluczowe bloki zanotował Ivan Ramljak. Goście zmuszeni byli faulować taktycznie i ostatecznie przegrali 68:73. Odnosimy 8. wygraną w sezonie i wskakujemy do czołówki tabeli!

W meczowej 12-stce zabrakło Jakuba Musiała, Kacpra Gordona, Tomasza Żeleźniaka i Kacpra Marchewki, którzy zmagają się z drobnymi kontuzjami. Tym razem w ich miejsce pojawili się Jan Wójcik, Sebastian Bożenko i Szymon Walski. W porównaniu do składu, jaki w ostatnim czasie często desygnował do gry Oliver Vidin, nastąpiła jedna zmiana. W wyjściowej piątce oprócz Strahinji Jovanovicia, Ivana Ramljaka, Michała Gabińskiego i Akosa Kellera znalazł się po raz pierwszy Kyle Gibson.

Pierwsze minuty należały do Legii, która od początku śmiało poczynała sobie na parkiecie hali Orbita. Lider tabeli w ataku prezentował to, do czego przyzwyczaił nas w obecnym sezonie – dużą ruchliwość, ciągły ruch piłki i wszechstronność rozegrania. Po akcjach Jamela Morrisa, Dariusza Wyki i Justina Bibbinsa stołeczna drużyna prowadziła 9:4. Wydawało się, że Trójkolorowi łapią powoli swój rytm, ale po trafieniach Grzegorza Kulki było już 16:7. Legioniści byli bardzo aktywni w obronie i wymuszali kolejne straty gospodarzy. Sytuacja uległa niewielkiej zmianie po przerwie na żądanie dla Olivera Vidina – w kontrze trafił Mateusz Szlachetka, trójkę dołożył Michał Gabiński i po 10 minutach Legia prowadziła tylko 19:16, ale rozdała 7 asyst przy 1 po stronie WKS-u.

Wynik po 10 minutach był zdecydowanie lepszy niż gra. Niestety było to widoczne od początku drugiej części meczu. Wrocławianom brakowało skupienia, w prosty sposób tracili piłkę, oddawali trudne rzuty. Warszawiacy grali z kolei bardzo konsekwentnie w ataku, a w defensywie byli dobrze przygotowani na obronę konkretnych zagrań zawodników WKS-u, do których przyzwyczaili nas oni w tym sezonie. Niezbędny impuls dał dwoma trójkami Elijah Stewart, ale wrocławianie nie byli w stanie zastopować ofensywy gości. Przy stanie 25:33 licznik Legii wreszcie się zatrzymał, ale Trójkolorowi do przerwy zdobyli jeszcze tylko 4 oczka. Co gorsza przez 10 minut ponownie zanotowali raptem 1 asystę. Wynik 29:33 po dwóch pierwszych kwartach obrazował nie tylko duże nastawienie na grę defensywną, ale i mający momentami miejsce na parkiecie chaos.

Po zmianie stron początek gry wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej. Legioniści pierwsze 3 minuty wygrali 9:0 i prowadzili już 42:29. Trójkolorowych w grze utrzymywały podkoszowe akcje Aleksandra Dziewy, który dobijał pudła kolegów lub w najgorszym wypadku stawał na linii rzutów osobistych. Po szczęśliwej akcji z narożnika trafił Michał Gabiński i przy stanie 36:42 Wojciech Kamiński poprosił o czas. Wrocławianie nareszcie zaczęli grać swoją koszykówkę –  agresywniejsza obrona przyniosła straty Legii i kolejne punkty gospodarzy. Po rzutach osobistych Ivana Ramljaka przewaga przyjezdnych stopniała do jednego oczka, a po pięknym podaniu Mateusza Szlachetki i lay-upie Chorwata Śląsk wyszedł na pierwsze w meczu prowadzenie, 43:42. W kolejnych sekundach spotkanie wreszcie nabrało trochę dynamiki i toczyło się w rytmie „punkty za punkty”. Przed decydującą ćwiartką na tablicy widniał wynik 49:49.

Strzelanie w ostatniej kwarcie zaczął dopiero w jej 3. minucie trójką Jamel Morris. Po stronie WKS-u odpowiedział Olek Dziewa, który w trzeciej części gry zdobył aż 11 oczek. Obie drużyny pudłowały na potęgę, zdobywając łącznie 8 punktów w ciągu pierwszych pięciu minut gry. Szczęśliwy rzut zza łuku pod presją zegara trafił Stewart i WKS prowadził 56:55. Dwa osobiste trafił Dziewa, a kolejną trójkę przez ręce rywali rzucił Ivan Ramljak i Trójkolorowi prowadzili pięcioma oczkami, 61:56. Po czasie dla trenera Kamińskiego kluczowej trójki na 1,5 minuty przed końcem nie trafił Dariusz Wyka. Z kolei pod drugim koszem specjalnie rozrysowaną pod siebie akcję skończył Elijah Stewart. Z odpowiedzią przyszedł Jamel Morris, a na 24 sekundy przed ostatnią syreną Grzegorz Kamiński doprowadził do remisu 63:63. W decydującej akcji Ivan Ramljak zaatakował wjeżdżając pod kosz Grzegorza Kulkę, ale kapitalny blok zaliczył Wyka. Czekała nas dogrywka.

W dodatkowej części gry przez długi czas trudno było wskazać lepszą ekipę. Po dobrych momentach Śląska Legia odrabiała straty, ale minimalną inicjatywę mieli gospodarze. Decydujące 5 minut sprowadziło się do ostatniej akcji. Na pół minuty przed końcem WKS prowadził 69:68 i dobrze wybronił atak gości, którym pozostały 4 sekundy na zegarze po wybiciu piłki na aut. Świetnie na pozycję wyprowadzony został Jamel Morris, ale dwa decydujące o zwycięstwie bloki zanotował Ivan Ramljak! Legionistom zabrakło czasu i zmuszeni byli faulować taktycznie. Sędziowie odgwizdali nawet faul niesportowy na Elijahu Stewarcie, co przesądziło już o wyniku meczu. Śląsk wygrał 73:68 i odnotował tym samym 8. zwycięstwo w sezonie!

– To dla nas bardzo ważne zwycięstwo, bo wygraliśmy z drużyną, która jest na czele tabeli. Dzięki takim zwycięstwom możemy powalczyć o lepszą pozycję w fazie play-off. Dzisiaj słabiej zagrali Strahinja Jovanović i Akos Keller, ale myślę, że w następnym meczu będą lepsi. Uważam tez, że Mateusz Szlachetka pociągnął drużynę w ważnych chwilach i pomógł jej odnieść zwycięstwo. Kyle Gibson jeszcze nie jest gotowy na taki mecz i będzie potrzebował czasu, by zaadaptować się nie tylko do sposobu gry i systemu w ataku, ale i dojść do swojej formy. Wierzę jednak, że będzie znaczącym elementem naszej drużyny. Legia zagrała dobry mecz, choć brakowało jej zawodników, tak jak i nam – mówił po meczu Oliver Vidin.

W tym spotkaniu brak ważnych zawodników był widoczny po obu stronach. W przypadku Śląska doszło też zmęczenie napiętym ostatnio terminarzem – w efekcie oglądaliśmy umiarkowanie przyjemny dla oka mecz, nie brakowało w nim jednak walki. Po raz kolejny dzięki zaangażowaniu udało nam się wyszarpać zwycięstwo i dzięki temu z bilansem 8-4 lądujemy na 5. miejscu w tabeli! Kolejne spotkanie rozegramy w następny weekend w Dąbrowie Górniczej. Hej Śląsk!

Statystyki