Wielki powrót był blisko. FutureNet Śląsk uległ Sokołowi

Przedświąteczne spotkanie z Rawlplug Sokołem Łańcut okazało się być dla miejscowych kibiców znakomitym prezentem pod choinkę. Walczące o utrzymanie fotelu lidera drużyny stworzyły świetne widowisko, w którym górą okazali się gospodarze. FutureNet Śląsk przegrywał nawet 23 punktami, zdołał jednak wrócić do gry i dopiero w końcówce meczu zaprzepaścił szanse na zwycięstwo.

W starcie na szczycie zdecydowanie lepiej weszli zawodnicy Dariusza Kaszowskiego. Drużyna Sokoła po kilku minutach prowadziła 15:4 – głównie za sprawą żelaznej obrony oraz świetnej dyspozycji swoich liderów. Kamil Zywert i Filip Małgorzaciak zdobyli pierwszych 15 punktów swojej drużyny. Śląsk miał olbrzymie problemy z kreowaniem sytuacji – nie pomagały nawet przerwy na żądanie Radosława Hyżego. Ekipa z Podkarpacia kompletnie zdominowała pierwszą kwartę i prowadziła po niej 29:11.

Początek drugiej części gry przyniósł kolejne straty gości i najwyższe w meczu prowadzenie Sokoła (34:11). Musiało to podziałać na Wojskowych bardzo motywująco, w kolejnych minutach zaczęli oni bowiem w końcu przejmować inicjatywę. Sygnał do odrabiania strat dwoma trójkami w ciągu minuty dał Norbert Kulon, a pod koszem dominować zaczął Aleksander Dziewa. Wspomniana dwójka zdobyła w drugiej kwarcie aż 24 punkty, a Dziewa już do przerwy miał na koncie 20 pkt przy perfekcyjnej skuteczności 9/9 za 2. Sokół stracił kontrolę nad meczem, ale wciąż prowadził 43:37.

Po zmianie stron seria 3 trójek Dziewy, Bożenki i Kulona pozwoliła doprowadzić do remisu 48:48. Gospodarze odpowiedzieli jednak serialem punktowym 12:2 i ponownie odskoczyli. Po kilkuminutowym ofensywnym przestoju, WKS zdołał zmniejszyć straty i tracił do drużyny z Łańcuta 5 oczek (63:68). Wynik wciąż pozostawał więc sprawą otwartą.

Punkty Roberta Skibniewskiego i kolejna trójka Norberta Kulona dały remis 68:68. Publiczności i rywalom ponownie przypomnieli jednak o sobie Filip Małgorzaciak i Kamil Zywert. Po świetnym wjeździe pod kosz tego drugiego, Sokół na 2 minuty przed końcem prowadził 81:74. Nadzieje na zwycięstwo wrocławian podtrzymali raz jeszcze Skibniewski i Kulon – na 40 sekund przed ostatnią syreną goście przegrywali już tylko 79:81 i musieli obronić kolejną akcję. Ta sztuka im się udała, zbiórka należała jednak do gospodarzy. Faulowany taktycznie Zywert trafił tylko 1 rzut osobisty, a na zegarze zostało 15 sekund gry. Niestety, Trójkolorowi stracili posiadanie przy wyprowadzeniu piłki, dali się skontrować i choć rywal spudłował, zabrakło już czasu i miejsca, by „Skiba” zdołał przymierzyć zza łuku i doprowadzić do dogrywki. Sokół zwyciężył 82:79.

– Na początku Małgorzaciak miał zbyt wiele łatwych pozycji, ale z czasem udało nam się go lepiej pokryć. Największe pretensje miałem w szatni o końcówkę. Dwukrotnie potrzebowaliśmy jednej prostej rzeczy – dobrej zbiórki – i nie mieliśmy jej. Pod koszem zbyt łatwo dawaliśmy się nabierać na zwody. To my przegraliśmy to spotkanie, a nie Sokół je wygrał. Przepraszam za to zdanie trenera Kaszowskiego, ale taka jest moja opinia – ocenił mecz Radosław Hyży.

Śląskowi nie wystarczyły kolejne świetne występy Aleksandra Dziewy (31 pkt, 8 zb, 14/21 z gry) i Norberta Kulona (21 pkt, 4 zb, 4 ast). Poza nimi dwucyfrową zdobycz zaliczył jeszcze tylko Robert Skibniewski (11 pkt, 2 zb, 2 ast). Goście przegrali walkę o tablice (37:41) i rozdali mniej asyst (13:19). Obie drużyny trafiły 9 trójek, wrocławianie potrzebowali jednak do tego 10 prób więcej (36, 25%). Walka z Sokołem mogłaby okazać się jeszcze trudniejsza, gdyby gospodarze nie przestrzelili 13 z 30 rzutów osobistych. Ich najlepszym punktującym był Filip Małgorzaciak (24 pkt, 6 zb, 6/10 za 3), bardzo wszechstronnie zagrał za to Kamil Zywert (21 pkt, 8 zb, 7 ast). Rafał Kulikowski dodał 8 pkt, 11 zb i 4 ast.

Pełne statystyki: https://bit.ly/2Ly8Su7

Przegrana w meczu na szczycie oznacza, że to drużyna z Łańcuta spędzi okres świąteczno-noworoczny na pozycji lidera. Stanie się tak, gdyż FutureNet Śląsk (12-3) rozegrał jedno spotkanie mniej od ekipy Dariusza Kaszowskiego (12-4). Nie wątpimy jednak ani trochę, że podopieczni Radosława Hyżego powrócą w nowym roku na właściwe sobie miejsce, a pod koniec marca wezmą rewanż za przedświąteczną porażkę.

Kolejne spotkanie WKS-u zaplanowano na 5 stycznia, kiedy to Trójkolorowi udadzą się do Kutna. Tydzień później czeka ich pierwsza walka o punkty przed własną publicznością, a rywalem w tym starciu będzie EB-Investment ZB Pruszków. Już teraz zapraszamy do hali AWF-u i liczymy na Wasze gorące wsparcie! A póki co – życzymy wesołych, pogodnych i trójkolorowych świąt, a także szczęśliwego nowego roku, w którym mamy nadzieję być świadkami awansu. Hej Śląsk!