Rollercoaster w Kosynierce!

TBS Śląsk II wygrał z Księżakiem Łowicz 92:88 na inaugurację Suzuki 1. Ligi Mężczyzn! Chyba nikt, kto niedzielnego wieczoru przyszedł do Kosynierki, nie żałuje. Obejrzeliśmy naprawdę świetne spotkanie. Rozstrzygnięcie zapadło dopiero w ostatnich sekundach meczu. A my – „postronni” obserwatorzy – ciesząc się zwycięstwem,  jednocześnie żałowaliśmy, że ten mecz już się kończy.

Śląsk rozpoczął zawody piątką: Gordon, Leńczuk, Zagórski, Żeleźniak, Tomczak. I trudno za pierwsze minuty kogokolwiek ponadprzeciętnie chwalić albo ganić. Obie drużyny nie kalkulowały i od razu  poszły na wymianę ciosów.  Zmieniło się to dopiero po 4 minutach gry, kiedy goście kilkoma szybkimi atakami wyszli na 8-punktowe prowadzenie. W ekipie Księżaka brylował Łukasz Bodych, który rzucił w tamtym okresie aż 8 oczek.

Licznik konta gości zaciął się jednak  na pewien czas przy 21 zdobytych punktach. Wojskowi wzięli się do pracy i zaczęli odrabiać straty. Na boisku prawdziwym liderem był 18-letni Kacper Gordon, który zdobył 8 punktów trafiając m. in. 2 trójki.  Pierwszą kwartę zakończył Sebastian Bożenko, który  rzutem za 3 (równo z syreną) ustalił wynik na 27:25 dla gości.

Druga kwarta rozkręcała się – w porównaniu do pierwszej – powoli. TBS Śląsk II próbował atakować, ale był nieskuteczny. W efekcie podopieczni Jerzego Chudeusza w ciągu dwóch minut zdobyli tylko 2 punkty. Goście odpowiedzieli  zdecydowanie, 7 oczkami w niespełna 30 sekund…

W kolejnych minutach gra znowu się wyrównała. Przełożyło się to na wynik, który oscylował wokół 7-punktowej przewagi gości.  Karta zaczęła się odwracać dopiero w samej końcówce drugiej kwarty. Gospodarze serią trzech celnych trójek (2x Tomasz Żeleźniak, 1x Aleksander Leńczuk) niespodziewanie złapali rywali za gardło i wyszli na prowadzenie.  Wynikiem 52:45 dla Śląska zakończyła się pierwsza połowa meczu. Warto dodać, że w ciągu ostatnich 6 minut drugiej kwarty Śląsk zdobył 19 punktów, przy zaledwie 3 Księżaka!

W początkowej fazie trzeciej kwarty WKS całkowicie kontrolował boiskowe wydarzenia.  10:2 po 4 minutach gry mówi samo za siebie. Gości głośnym dopingiem uskrzydlić próbowała liczna delegacja kibiców. Być może dało to w pewnym sensie efekt. Na 4 minuty przed końcem kwarty za 5 fauli z parkietu musiał zejść Szymon Tomczak, wówczas najlepszy zbierający Śląska (4A-3O) i zdobywca 8 punktów (4. wynik w drużynie).

Księżak od razu chciał to wykorzystać i zdecydowanie ruszył do ataku. 11-punktowa przewaga gospodarzy błyskawicznie zmalała do 6-punktowej. Podopieczni Michała Spychały ewidentnie byli w gazie. Co prawda trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 70:66 dla wrocławian, ale był to już zupełnie inny mecz. Ostatnia kwarta zapowiadała się pod znakiem wojny nerwów.

I tak też było. Dużo walki, momentami trochę za mało gry. Lepiej zaczęli Trójkolorowi, ale szybko odpowiedzieli goście. Dużo uwag kibice, trenerzy oraz zawodnicy mieli do sędziów. Słowem podsumowania: na parkiecie wrzało.

Na 3 minuty przed końcem za sprawą  –  swoja drogą świetnego dzisiaj –  Kacpra Gordona TBS Śląsk II wyszedł na 5-punktowe prowadzenie i wreszcie mógł złapać trochę oddechu.  18-latek w czwartej kwarcie był zdecydowanie kluczowym zawodnikiem ekipy Jerzego Chudeusza. Na minutę przed końcem rzucił kolejne 2 punkty, a chwilę później asystował przy trójce Maksymiliana Zagórskiego.  Rozstrzygnięcie zapadło w ostatnich 8 sekundach.  Arkadiusz Kobus trafił  za 3 i przewaga Śląska stopniała do 2 oczek. W kolejnej akcji Wojciech Jakubiak (nomen omen były gracz WKS-u) sfaulował Aleksandra Leńczuka i wyleciał z boiska (liczba przewinień). Leńczuk pewnie wykorzystał rzuty wolne i Śląsk wygrał spotkanie 92:88.

– Byliśmy dobrze przygotowani pod względem motorycznym. Dzięki temu daliśmy radę w tej trudnej końcówce i wygraliśmy spotkanie. Kropkę nad i postawił Maks Zagórski, który minutę przed końcem trafił za 3. Z mojej perspektywy był to dla łowiczan duży cios, choć nie odpuszczali do końca – powiedział o finiszu meczu Kacper Gordon.

– Przełomowym momentem spotkania było niewątpliwie zejście Szymona Tomczaka, który świetnie sobie radził w dzisiejszym meczu. Trochę brakowało nam potem jego doświadczenia i centymetrów. Na szczęście Szymon Walski i Janek Wójcik ambitną grą wykonali kawał dobrej roboty i powalczyli z wysokimi zawodnikami Księżaka  – dodał rozgrywający TBS Śląska II.

To było to! Po takim widowisku nic, tylko kupować bilet na kolejny mecz. W najbliższy piątek TBS Śląsk II znów zagra u siebie. W ramach 2. kolejki Suzuki 1. Ligi Mężczyzn zmierzy się z Sokołem Łańcut. My będziemy, a Wy? Hej Śląsk!

Statystyki