Horror z happy-endem w Stargardzie!

To był istny horror z happy-endem. Po nieprawdopodobnie emocjonującym spotkaniu i bardzo nerwowej końcówce WKS Śląsk wygrał w Stargardzie z PGE Spójnią 74:73! Bohaterem meczu został Ivan Ramljak, który – poza rozegraniem świetnych zawodów – zaliczył w ostatniej akcji decydujący o zwycięstwie blok.

Do Stargardu wrocławianie pojechali osłabieni brakiem kontuzjowanego Artura Łabinowicza oraz Kacpra Gordona, który przebywa na turnieju finałowym Mistrzostw Polski U18 w Lublinie. W piątkowym starciu trener Vidin desygnował do gry w pierwszej piątce Strahinję Jovanovicia, Garretta Nevelsa, Ivana Ramljaka, Michała Gabińskiego i Akosa Kellera.

W mecz nieznacznie lepiej weszli Trójkolorowi – od celnej trójki spotkanie zaczął chorwacki skrzydłowy, pod koszem nieźle spisywał się węgierski środkowy i wypracowaliśmy niewielką przewagę. Po drugiej stronie parkietu nie do zatrzymania był jednak Baylee Steele, z którym problemy mieliśmy już podczas sierpniowych sparingów. Amerykanin był najjaśniejszym punktem Spójni – zaliczył dwa wsady i trafił trójkę, dzięki czemu po wyrównanej pierwszej kwarcie na tablicy wyników widniał remis 15:15.

Niewiele punktów zdobytych podczas pierwszych 10 minut było efektem twardej, fizycznej obrony z obu stron. W drugiej ćwiartce wraz z upływem czasu i sił szyki obronne zaczęły się jednak nieco rozluźniać, z czego lepiej korzystali podopieczni Olivera Vidina. Po dwóch dobrych kontrach Ivana Ramljaka i efektownej dobitce Akosa Kellera WKS prowadził 25:17. Niestety chwilę później było już 26:24 – wrocławianom ponownie we znaki dał się Baylee Steele, swoje dołożyli także Filip Matczak i Omari Gudul. Wówczas kilka kolejnych akcji skończył Olek Dziewa, a zza łuku nie zawiódł Michał Gabiński. Zawodnicy Jacka Winnickiego w ciągu ostatnich 4 minut przed przerwą trafili z gry ledwie 2 razy, przez co przegrywali po 20 minutach 27:36. Śląsk fatalnie rzucał zza łuku (2/14), ale Spójnia wcale nie była w tym aspekcie lepsza (1/8). Przewagę dawały WKS-owi wygrana „deska”, większa ilość posiadań, twardsza obrona i skuteczniejsza egzekucja w ataku.

Najciekawsze czekało nas jednak dopiero po zmianie stron. Trójkolorowi weszli w trzecią kwartę rozpędzeni – kolejny przechwyt i punkty zaliczył Ivan Ramljak, dwie trójki z rzędu trafił Garrett Nevels i szybko zrobiło się 52:32 dla Śląska. Wydawało się, że sytuacja gości jest świetna, ale zawodnicy Spójni zaczęli wymuszać faule w niemal każdej kolejnej akcji i regularnie punktowali z linii. Ofensywa wrocławian zacięła się, frustracja spowodowana aptekarskimi gwizdkami narastała, a tumult w hali stawał się coraz głośniejszy. Stargardzianie powoli niwelowali straty, by na koniec 3. kwarty, przy 0,9 sekundy na zegarze, zmniejszyć je do raptem 9 oczek po buzzer-beaterze Kacpra Młynarskiego. Śląsk prowadził 59:50, ale to gospodarze byli w gazie i zaczynali zyskiwać psychologiczną przewagę również ze względu na zagrożenie faulami wśród wielu graczy gości.

Czwarta kwarta była w zasadzie ciągłą ucieczką przed toporem. Bardzo drobiazgowe sędziowanie i ilość kontrowersyjnych gwizdków na niekorzyść Śląska była wodą na młyn dla gospodarzy, którzy dopięli swego i w końcu dogonili Trójkolorowych. Na domiar złego faul w ataku i faul techniczny za dyskusję dostał Akos Keller – węgierski środkowy za piąte przewinienie musiał opuścić parkiet, chwilę później to samo spotkało Michała Gabińskiego. Na niecałe 3 minuty przed końcem meczu akcję and-one zaliczył Filip Matczak, trójką poprawił Kacper Młynarski i gospodarze prowadzili 72:69. Wówczas szczęśliwą trójkę na remis trafił Strahinja Jovanović, ale i on wraz z Kubą Musiałem przedwcześnie opuścili boisko za przekroczony limit przewinień. Ostatnie minuty Śląsk musiał kończyć z grającym tego dnia bardzo słabo Elijahem Stewartem i kryjącym Tomasza Śniega Maksymilianem Zagórskim na parkiecie. Kilkadziesiąt ostatnich sekund to trafiony rzut wolny Omariego Gudula i parę nieskutecznych akcji po obu stronach. O zwycięstwie WKS-u zadecydowały dwie ostatnie akcje – najpierw z okolicy linii rzutów wolnych bardzo trudny rzut dający gościom prowadzenie trafił Garrett Nevels. Trener Winnicki poprosił o czas, a stargardzianie mieli jeszcze 18 sekund na przeprowadzenie zwycięskiej akcji. Na jej koniec piłka trafiła pod kosz do Gudula, który został jednak zablokowany z pomocy przez fantastycznego tego dnia Ivana Ramljaka! Piłka po rykoszecie wyszła na aut, posiadanie przyznano Śląskowi, a na zegarze zostało 0,3 sekundy. Po niesamowitym thrillerze WKS zwyciężył 74:73!

– To był dla nas bardzo ważny mecz i bardzo ważne zwycięstwo na gorącym terenie. Mieliśmy aż 33 faule, Spójnia 15 – to element, który na pewno wymaga poprawy. Gospodarze aż 35 razy rzucali z linii, my tylko 10 razy. Liczby mówią wszystko. Pierwszy raz doszliśmy do bonusu na 2 minuty przed końcem meczu. Z jednej strony wydaje mi się to niemożliwe, z drugiej – to jest koszykówka i wszystko jest możliwe. Pokazaliśmy jednak charakter w najtrudniejszym momencie meczu i udowodniliśmy, że możemy odwrócić jego losy nawet, kiedy już wydawał się przegrany. Dzięki ostatniemu trafieniu Garretta wygraliśmy to spotkanie, moim zdaniem zasłużenie – mówił na pomeczowej konferencji trener Vidin.

– To był mecz pełen twardej walki. Jako drużyna pokazaliśmy dużo charakteru – najpierw wychodząc na wysokie prowadzenie, a później odwracając losy meczu w końcówce. Pracowaliśmy na to zwycięstwo przez cały tydzień, chcemy kontynuować to, co robimy i dalej iść do przodu – dodał Garrett Nevels.

Z pewnością można mieć pretensje do drużyny o roztrwonienie 20 oczek przewagi, z drugiej strony było to w dużym stopniu podyktowane wyjątkowo drobiazgowym sędziowaniem i cwaniacką grą zawodników Spójni. Z pewnością nie bez znaczenia był też gorący teren i bardzo głośni kibice gospodarzy. Trójkolorowym trzeba jednak oddać, że zostawili na parkiecie absolutnie całe serce, zagrali bardzo twardo fizycznie, spełnili większość założeń taktycznych i z odrobiną szczęścia sprostali bardzo trudnej sytuacji, w jakiej znajdowali się przez całą czwartą kwartę. Trzeba pamiętać też o tym, że drużyna zgrywa się dopiero od niedawna i z pewnością czeka ją jeszcze długi i czasochłonny proces wzajemnego poznawania swoich najsilniejszych i najsłabszych stron. Jednak w takich meczach, jak ten, hartuje się duch drużyny  i po pokazanym w takich spotkaniach charakterze należy ją oceniać. Dzięki zaangażowaniu i szczęściu wracamy do Wrocławia z dwoma punktami! Do rozgrywek ligowych wrócimy za dwa tygodnie, natomiast już teraz skupiamy się na dalszej pracy i III Memoriale Adama Wójcika. Początek rywalizacji już w czwartek, bilety do nabycia tylko online w serwisie abilet.pl. Do zobaczenia! Hej Śląsk!

Statystyki