Zadanie wykonane. Pokonujemy MKS!

0

Mamy to! W meczu 17. kolejki EBL udało nam się sprostać roli faworyta – pokonaliśmy MKS Dąbrowa Górnicza 106:84! Rywal, który zaliczył tym samym 10. przegraną z rzędu, przez większość spotkania stawiał twardy opór. Mur postawiony przez gości kruszył się jednak coraz bardziej z każdą kolejną kwartą, by w ostatniej upaść zupełnie. Trójkolorowi wygrali stanowczo, pewnie i wysoko. Hej Śląsk!

Początek meczu był stosunkowo wyrównany. Obie drużyny zaczęły z dużą energią i w szybkim tempie, a – jak wiadomo – w takiej grze świetnie odnajduje się Maciek Wojciechowski. Skrzydłowy w pierwszych minutach efektownie skończył kontrę wsadem, a także trafił za 3. Aktywny w ataku był też Michael Humphrey. MKS miał duże problemy z grą do kosza i rzucał w zasadzie jedynie z (nawet głębokiego) dystansu, utrzymywał jednak świetną skuteczność w tym elemencie (4/5 w tej części gry). Organizacja gry w obronie po stronie gości pozostawiała sporo do życzenia, ale z czasem i WKS zaczął pod tym względem zawodzić. Podkoszowe wjazdy Artisa zapewniły więcej miejsca Filipowi Putowi i po pierwszej kwarcie goście prowadzili 25:21.

W drugiej części meczu na parkiecie nie brakowało walki, rzuty z obu stron oddawane były pod dużą presją defensorów. Wstrzelić nie mogli się Devoe Joseph i Danny Gibson, a wynik cały czas oscylował w granicy remisu. Świetną zmianę po raz kolejny dał Jakub Musiał, który pełnił rolę „plastra” dla najbardziej niebezpiecznego zawodnika rywali, czyli Artisa, a dodatkowo groził też rzutem zza łuku. Wraz z upływającym czasem Śląsk zaczął wreszcie przejmować inicjatywę, a głównym tego sprawcą był Kamil Łączyński, trafiający seryjnie z dystansu. Zrobiło się 45:36 i goście poprosili o czas. Chwilę później to samo zmuszony był zrobić Oliver Vidin, gdy dezorganizację WKS-u w obronie wykorzystał Bryce Douvier. Po 20 minutach wrocławianie prowadzili 45:42.

Po zmianie stron wreszcie mocniej zaczęła zarysowywać się przewaga Śląska. Ponownie z dobrej strony pokazał się Kuba Musiał, ponownie też trafił za 3 i wykończył kontrę. Uaktywnił się również Devoe Joseph. WKS nie był jednak w stanie zbudować przewagi większej niż 10 punktów, przede wszystkim przez niesamowitego Dominica Artisa, który w zasadzie w pojedynkę ciągnął swoją drużynę indywidualnym kunsztem koszykarskim. Mimo nieco lepszej gry wrocławian, goście wciąż trzymali się blisko, punktując głównie z linii po tym, jak gospodarze przekroczyli w tej kwarcie limit fauli. Po pół godziny gry zawodnicy trenera Vidina prowadzili 74:65.

Jednak i bariera 10 oczek została po czasie złamana. Trójkolorowi zaczęli ostatnią część meczu jeszcze bardziej zdeterminowani i pełni energii. Po 3 trafionych osobistych Danny’ego Gibsona, wsadzie Maćka Wojciechowskiego i akcji and-one Torina Dorna, WKS prowadził 81:68. MKS zdołał jeszcze nieco zniwelować straty po kolejnych szalonych trójkach Artisa, ale gospodarze ewidentnie złapali w grze więcej luzu i pewności, a co za tym idzie, zaczęli dominować na parkiecie. Po trójce Maćka zrobiło się 90:74. Po przerwie na żądanie dla Michała Dukowicza, skrzydłowy trafił kolejny rzut, tym razem równo z syreną, z naprawdę dalekiego dystansu. Wtedy jasne stało się, że goście nie zdołają już w tym meczu wrócić z dalekiej podróży. Trójkolorowi w ostatnich minutach kontrolowali spotkanie i wygrali je ostatecznie wysoko, 106:84!

Statystyki: https://bit.ly/35ZlLWI

– Zaczęliśmy mecz tak jak chcieliśmy w ataku, ale nie w obronie. W pierwszej połowie zdobyliśmy około 15 punktów mniej, gdyż sporo otwartych rzutów spudłował Devoe. W defensywie kilka razy popełnialiśmy naprawdę juniorskie błędy przez brak skupienia, jak faul rywala na bonusie bez żadnego powodu na końcu kwarty czy sytuacja, w której jeden z nas nie usłyszał, że zmieniamy obronę ze strefy na indywidualną i jego zawodnik pozostał niekryty. Nie był to brak zaangażowania i wysiłku, ale skupienia. Na drugą połowę wyszliśmy z dużo lepszą postawą. Mówiłem o skupieniu w przerwie i po zmianie stron wyglądało to znacznie lepiej. W trzeciej kwarcie niemal nie pozwoliliśmy rywalom punktować z gry, a jedynie z linii, natomiast w czwartej spotkanie było rozstrzygnięte po 2-3 minutach. To był dla nas dobry mecz, musimy grać w ten sposób, a w zasadzie grać jeszcze lepiej, bo wierzę, że jesteśmy w stanie to robić. Wszystko sprowadza się do skupienia – gdy utrzymujemy je przez pełne 40 minut możemy rywalizować z każdą drużyną w tej lidze, co pokazaliśmy w Zielonej Górze. Wierzę, że to jest klucz do tego, jak powinniśmy grać – twarda defensywa i rozsądna ofensywa – podsumował spotkanie Oliver Vidin.

Po takich meczach rośnie serce!  Odnieśliśmy ważne i przekonujące zwycięstwo,  a w dodatku każdy miał w nie swój wkład – od trenerów i zawodników po każdego kibica na trybunach! Dziękujemy za wsparcie i mamy nadzieję, że to dopiero początek dobrej serii w hali Orbita i zalążek „Twierdzy Wrocław”. Kolejne domowe spotkanie rozegramy jednak dopiero 10 lutego o godz. 19 przeciwko Polpharmie Starogard Gdański. W międzyczasie czekają nas dwa trudne i dalekie wyjazdy – do Szczecina (26.01) i Gdyni (02.02). Nie możemy obiecać, że przywieziemy z nich komplet punktów, ale obiecujemy, że będziemy o nie walczyć z całych sił, tak jak we wszystkich ostatnich meczach! Hej Śląsk!

Tagi: 17basketdąbrowaenergagórniczakolejkaligameczmksrelacjaśląskwkswrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

czternaście + jeden =