Masakra w Gdyni!

To było najwyższe i zdecydowanie najpewniejsze zwycięstwo Trójkolorowych w tym sezonie. W starciu z osłabioną Asseco Arką Gdynia od początku do końca meczu narzucaliśmy rywalom swoje warunki i wygraliśmy aż 102:63. To był już 13. triumf Śląska w tym sezonie Energa Basket Ligi.

Na mecz w Gdyni do składu wrócili Ivan Ramljak, Kacper Gordon i Maksymilian Zagórski; zabrakło z kolei Jana Wójcika i Kacpra Marchewki, którzy pojechali do Łowicza z pierwszoligową drużyną TBS Śląska II Wrocław. WKS rozpoczął spotkanie piątką: Strahinja Jovanović, Kyle Gibson, Ivan Ramljak, Aleksander Dziewa i Akos Keller.

Wrocławianie od początku meczu ruszyli do ataku, chcąc jak najszybciej odskoczyć i wybić rywalom z głowy marzenia o zwycięstwie. Co prawda gospodarze po paru minutach prowadzili 7:6, ale kolejne 11 punktów (głównie autorstwa Jovanovicia i Dziewy) zdobyli Wojskowi, wychodząc na prowadzenie, którego już nie oddali. Asseco zdołało na chwilę zmniejszyć straty, ale końcówka pierwszej kwarty należała do Mateusza Szlachetki. 21-latek trzy razy z rzędu zapunktował dla Śląska, kończąc 1Q wsadem i ustalając jej wynik na 23:14 dla WKS-u.

W drugiej kwarcie podopieczni Olivera Vidina jeszcze mocniej zacieśnili szyki obronne. Gospodarze nie mogli złapać właściwego rytmu, a efektowne bloki zaliczyli Stewart, Dziewa i Ramljak – ci dwaj ostatni w tej samej akcji. Śląsk raczej unikał gry pod samym koszem, ale nie forsował też rzutów z dystansu. Dobra selekcja rzutów  – głównie tych z półdystansu – pozwoliła zapunktować w drugiej kwarcie aż ośmiu zawodnikom WKS-u i powiększyć prowadzenie. Ostatnie dwie minuty pierwszej połowy Trójkolorowi wygrali 9:0, dzięki czemu do szatni schodzili z komfortowym wynikiem 50:30.

Trzecia kwarta zaczęła się od prawdziwego bombardowania zza łuku w wykonaniu Śląska – za trzy trafili Dziewa, Stewart i dwukrotnie Keller. Węgier zaliczył bardzo dobry fragment, trafiając wszystkie cztery z rzuty z gry. Pomimo wysokiego prowadzenia wrocławianie wciąż grali na dużej intensywności, wymuszając wiele strat rywali i zdobywając aż 21 punktów z szybkiego ataku w tej części gry. Dobre zmiany dali Gibson i Stewart, wysoki poziom utrzymywali Ramljak i Szlachetka. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza z każdą kolejną minutą wydawali się coraz bardziej zrezygnowani, a sam trener Asseco zaczął wpuszczać na parkiet młodych zawodników. Zawodnicy WKS-u łapali z kolei coraz więcej luzu i swobody w grze. Wynik mówił sam za siebie – trzecią kwartę Śląsk wygrał aż 37:12, prowadząc w całym meczu 87:42.

Ostatnie 10 minut było już formalnością. Śląsk nieco zwolnił tempo gry, w grę wrocławian wdało się też nieco rozluźnienia, swoje minuty dostali młodzi Wojskowi. Trzy skuteczne akcje zaliczył Stewart, zdobycz punktową powiększył też Jovanović. Gdynianie kilka razy wykorzystali niefrasobliwość gości i wygrali tę część gry, co pozwoliło im jednak tylko na zmniejszenie rozmiarów porażki – mecz zakończył się wynikiem 102:63 dla Śląska.

Trójkolorowi w niedzielnym spotkaniu zdominowali niemal każdy aspekt gry. Śląsk wygrał zbiórkę (33:28), rzucał na bardzo dobrej skuteczności (37% zza łuku, 59% z gry i 94% z linii) i zdobył aż 26 punktów ze strat i 32 z szybkiego ataku. Rezerwowi rzucili 36 punktów, przy zaledwie 12 po stronie Arki – tym razem to WKS mógł skorzystać z przywileju szerszej rotacji. Aż sześciu zawodników Olivera Vidina zanotowało dwupunktową zdobycz punktową – Jovanović (19 pkt, 7 ast, 3 prz), Stewart (14 pkt, 7 zb), Keller (14 pkt, 6/6 z gry, 5 zb), Szlachetka (13 pkt), Gibson (10 pkt) i Dziewa (10 pkt). Przede wszystkim jednak nasz zespół po raz kolejny tworzył sprawnie funkcjonujący organizm, którego grę oglądało się z czystą przyjemnością.

– Rozegraliśmy dobry mecz i potwierdziliśmy, że jesteśmy w formie. Przez 35 minut prezentowaliśmy skuteczną obronę, rozluźniając się dopiero w końcówce spotkania. W tych ostatnich 5 minutach brakowało nam koncentracji, co odbiło się też na naszej grze w ataku. Przez resztę spotkania jednak wiedzieliśmy, że drużyna z Gdyni ma nieco problemów z kontuzjami, próbowaliśmy grać agresywnie na całym boisku i dało nam to dobry wynik. Jesteśmy spokojni przed kolejnymi meczami – komentował na konferencji prasowej trener Oliver Vidin.

– Nie da się ukryć, że nasze zwycięstwo było przekonujące. Chciałbym nadmienić, że trener cały czas powtarza nam, że jeśli szanujesz przeciwnika – a my szanujemy zespół z Gdyni – to grasz z nim na sto procent przez całe spotkanie. Pomimo dużego prowadzenia nie kalkulowaliśmy i chcieliśmy jak najwyżej wygrać każdą kwartę. Nie patrzyliśmy na tablicę wyników, ale graliśmy swoją koszykówkę i dzięki temu udało nam się wygrać aż 40 punktami – dodał Michał Gabiński.

Problemy z kontuzjami i słaba forma Asseco Arki dla nikogo nie są tajemnicą; niemniej wyższość na papierze trzeba było jeszcze potwierdzić na parkiecie. Trójkolorowi to zadanie wykonali w stu procentach, wygrywając w przekonującym stylu i z dużą przewagą nad rywalem. Zwycięstwo w Gdyni pozwala nam zrównać się bilansem (13-6) z Legią Warszawa i Pszczółką Startem Lublin, które wyprzedzamy w ligowej tabeli, plasując się na 3. miejscu. Kolejne spotkanie rozegramy w najbliższą sobotę, kiedy o 19:30 zmierzymy się na wyjeździe z Polpharmą Starogard Gdański – tam również liczymy na pewne dwa punkty i kolejną wygraną. Hej Śląsk!

Statystyki