GKS Tychy serwuje nam pierwszą porażkę w sezonie

Były przebłyski, zabrakło konsekwencji. W hicie kolejki TBS Śląsk II Wrocław przegrał z GKS-em Tychy 76:90. Przyjezdni pozostają niepokonaną drużyną w Suzuki 1. Lidze.

Rozpoczęliśmy w składzie: Sebastian Bożenko, Kacper Marchewka, Tomasz Żeleźniak, Miłosz Góreńczyk, Szymon Tomczak.

To nie był dobry początek spotkania w wykonaniu Śląska. Goście zaskoczyli naszych dobrą defensywą, a w ataku brylowali Trubacz i Kędel (łącznie 20 punktów w pierwszej pwarcie). Trafiliśmy tylko cztery z czternastu prób z gry (28%), a drużyna z Tych uciekła naszym na ponad 10 oczek. Trener Chudeusz był zmuszony reagować – na boisku pojawił się Jan Wójcik oraz Jakub Musiał. Obaj wnieśli nieco świeżości na parkiet, ale goście nie ustępowali. Duet Trubacz – Kędel kontynuował dominację i to z wysoką skutecznością. Przyjezdni wygrali również więcej pojedynków na desce i to oni prowadzili 24:15 po pierwszych 10 minutach gry.

Druga część rozpoczęła się od trójki Dawida Grochowskiego. Nasi zawodnicy łatwo gubili piłkę i oddawali trudne, przekombinowane rzuty. Z kolei zawodnicy GKS-u czuli się na parkiecie świetnie – duża ilość zasłon oraz ruch bez piłki przynosiły gościom oczka. Przewaga rosła, a wsad Filipa Stryjewskiego ponownie zmusił Jerzego Chudeusza do wzięcia przerwy na żądanie. To właśnie po naszych stratach przyjezdni zdobywali sporo punktów (w pierwszej kwarcie 11). Rozmowa podczas przerwy przyniosła pozytywne skutki – Sebastian Bożenko trafił dwie trójki z rzędu i to GKS poprosił o czas. Niestety, Radosław Trubacz znów złapał wiatr w żagle, a goście ponownie uciekli na dziesięć punktów. Kwarta zakończyła się wynikiem 34:48.

Śląsk o wiele energiczniej wszedł w początek drugiej połowy. Zaliczyliśmy serie 9 punktów przy jednym GKS-u, dzięki czemu przewaga zmalała do 6 oczek. Cała drużyna zacisnęła szyki obronne i tyszanie nie mogli się przez nie przebić. Za ten fragment gry należy pochwalić Szymona Tomczaka i Kubę Musiała. Przełamanie dał Grochowski, który obudził nieco kolegów na parkiecie i dał sygnał do ataku. Świetne spotkanie kontynuował Trubacz, rzucający z ponad 60-procentową skutecznością z gry. Drugim najlepiej punktującym okazał się Stryjewski (77% z gry). Nam pomagała natomiast celność zza łuku – był to element gry, w którym goście kuleli. Poprawiliśmy też walkę na tablicach i zapowiadała się zatem ciekawa końcówka. Przed ostatnimi dziesięcioma minutami na tablicy widniał wynik 62:57 dla gości.

W ostatniej kwarcie mieliśmy prawdziwą wymianę ciosów. Śląsk postawił na szybkie kontrataki i szukanie rzutów za trzy. Trójkolorowi byli świadomi, że muszą gonić wynik, bo czas był po stronie tyszan. Na naszą niekorzyść, to goście wrócili na swój poziom z pierwszej połowy i ponownie wypracowali bezpieczną przewagę. Wysoka skuteczność z gry nie opuszczała ich na moment, a kapitalne zawody rozgrywał wspomniany wcześniej Filip Stryjewski. Na niecałe cztery minuty przed końcem spotkania, gdy przewaga wzrosła do piętnastu punktów, trener Chudeusz poprosił o czas. Wróciliśmy po nim z bardzo wysokim kryciem, na całym parkiecie. Nie przyniosło to jednak skutku i goście utrzymali bezpieczny dystans punktowy do końca spotkania. Trójkolorowi dali z siebie wszystko, ale przyjezdni byli tego dnia po prostu lepszą drużyną i wygrali ostatecznie 90:76.

Śląsk miał dobre fragmenty, druga i trzecia kwarta mogły się podobać. Niestety, zabrakło konsekwencji i skuteczności. W naszej ekipie należy wyróżnić Szymona Tomczaka – 19 punktów i 9/14 z gry. Obok niego świetnie prezentował się Kuba Musiał, który spotkanie skończył z linijką 16 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst. Niestety, trio Trubacz-Stryjewski-Kędel okazało się za mocne (łącznie 57 punktów). Gratulacje dla zespołu z Tych, który pozostaje jedyną niepokonaną drużyną ligi. My musimy wyciągnąć wnioski i skupić się na następnym meczu, który rozegramy już w sobotę w Krośnie. Kibicujcie naszym, hej Śląsk!

Statystyki