Nie tak miało być. Astoria obejmuje prowadzenie w serii

0

W pierwszym meczu finału 1. Ligi niemal wszystko poszło nie tak, jak zakładali to sobie koszykarze Śląska. Gospodarze zagrali niezłą pierwszą połowę w ataku, ale od początku w bardzo łatwy sposób dopuszczali do otwartych pozycji przyjezdnych, często faulowali i tracili punkty seriami. Trójkolorowi trzecią kwartę przegrali 10:20 i w decydującej partii nie byli już w stanie odrobić strat. Enea Astoria Bydgoszcz wygrała 97:79 i objęła prowadzenie w finale.

Spotkanie od początku było bardzo przyjemne dla oka, gdyż na parkiecie rządził atak. Gospodarze zaczęli dobrze, grali charakterystyczną dla siebie koszykówkę i kilkoma podaniami wypracowywali sobie dobre pozycje na obwodzie. Wrocławianie trafili 4 z 5 pierwszych prób zza łuku (Norbert Kulon x2, Krzysztof Jakóbczyk x2) i prowadzili 18:11, ale szybko zaczęli płacić za brak organizacji w obronie. Zbalansowany skład Astorii pozwalał jej na swobodny ruch piłki i mnogość zagrywek, które boleśnie obnażały braki w obronie gospodarzy. Za sprawą gry Marcina Nowakowskiego i Michała Aleksandrowicza goście doprowadzili do serii 13:2 i wyszli na prowadzenie 24:20. W końcówce dwie akcje w pomalowanym skończyli jednak Aleksander Dziewa i Szymon Tomczak, a tuż przed syreną trójkę trafił Robert Skibniewski i to WKS prowadził po 10 minutach 31:30.

Drugą część gry zawodnicy Radosława Hyżego otworzyli serialem punktowym 10:2. Duży w nim udział miało wejście z ławki Jakuba Musiała, który od początku przejawiał dużo energii i zapewnił Śląskowi kilka kolejnych oczek. Gospodarze prowadzili 41:32, Grzegorz Skiba poprosił o czas. Po przerwie na żądanie, goście szybko dogonili WKS po trójkach Pawła Śpicy i Jakuba Dłuskiego. W dodatku niemal od początku meczu wrocławianie mieli problem z ilością popełnianych fauli. Do przerwy przyjezdni uzbierali z linii rzutów osobistych aż 17 oczek (na 21 prób) i prowadzili 52:51, gdyż 8 ostatnich punktów z rzędu dla FutureNet Śląska zdobył pod koszem Aleksander Dziewa.

Po 20 minutach gry można było mieć wielkie pretensje do gry w obronie, ale nie do ataku. Niestety w trzeciej kwarcie stanęła również ofensywa. Gospodarze potrzebowali aż 3,5 minuty by trafić do kosza Astorii, która zagrała w tym czasie kilka prostych, dwójkowych akcji i prowadziła 58:51. W następnych minutach Trójkolorowym udało się zmniejszyć przewagę do 4 oczek, ale łącznie w trzeciej odsłonie zdobyli oni ledwie 10 punktów. Przyjezdni konsekwentnie realizowali za to swój plan na to spotkanie, szukali swoich przewag na półdystansie czy pod koszem i prezentowali lepszą selekcję rzutową. W rezultacie przed ostatnią kwartą prowadzili aż 74:61.

Na początku czwartej partii, nie pierwszym w tym meczu, świetnym wejściem z ławki popisał się Bartosz Pochocki i podopieczni Grzegorza Skiby prowadzili już 79:61. Wtedy gospodarze zerwali się do odrabiania strat i zdobyli 12 oczek z rzędu. Punktowali Norbert Kulon, Jakub Musiał i Mateusz Jarmakowicz. W trudnym momencie ważną, drugą w tym spotkaniu trójkę trafił jednak Jakub Dłuski i od tego momentu Astoria odetchnęła. Wrocławianie zbliżyli się raz jeszcze na dystans 7 oczek na nieco ponad 3 minuty przed końcem meczu, ale w ważnym momencie straty popełnili Robert Skibniewski i Norbert Kulon. Bydgoszczanie błyskawicznie zamienili 3 kolejne posiadania na punkty, a w ostatnich sekundach jedynie powiększyli swoje prowadzenie. Ostatecznie wygrali pewnie, 97:79.

– Popełniliśmy zbyt dużo błędów indywidualnych w obronie, które nie powinny się wydarzyć. W ogóle nie zrealizowaliśmy założeń przedmeczowych. Zbyt łatwo oddawaliśmy punkty, pozwalaliśmy im wykorzystywać swoje mocne strony. Głównym problemem była obrona, atak nie był aż tak zły. Końcówka była fatalna, ale do stanu 77:84 była walka – skomentował przyczyny porażki Aleksander Dziewa.

– Uważam, że po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić 10-12 punktami. Byliśmy lepszą drużyną, ale popełnialiśmy zbyt wiele fauli. Trzeba dostosować się do tego, w jaki sposób sędziowie gwiżdżą. Moi zawodnicy popełnili dzisiaj zbyt wiele takich indywidualnych błędów, które uderzają we mnie i mnie obciążają. Zawsze wymagam od drużyny zaangażowania się w taktykę, a play-offy zawsze kojarzą mi się z walką bokserską. Dzisiaj poczułem się jak przeciwnik Tomasza Adamka, dlatego, że on zawsze miał pomysł na rozpracowanie przeciwnika. Zawodnicy Astorii lepiej zrealizowali plan trenera Skiby.  Uważam, że w ataku graliśmy swoją koszykówkę, ale problemem była ilość fauli, która uniemożliwiła nam agresywniejszą obronę – podsumował spotkanie trener Hyży.

WKS przegrał drugą połowę 28:45. O funkcjonowaniu ofensywy wiele mówi fakt, że w pierwszej rozdał 14 asyst i trafił 8 z 18 prób za 3, w drugiej miał tylko 6 ostatnich podań i 4/19 zza łuku. Rzutuje to na słabą skuteczność z gry w niemal wszystkich elementach: ogółem (43%), za 3 (32%, 12/37) i z linii 65% (11/17). Był to kolejny słaby występ wrocławian pod względem rzutów osobistych. Z koeli Astoria zdobyła aż 25 punktów (na 31 prób) z linii i trafiała z dużo lepszą skutecznością 53% z gry i 38% za 3 (8/21).  Aż 6 graczy Grzegorza Skiby zmieściło się w przedziale 12-15 pkt: Marcin Nowakowski (15  pkt, 6 zb, 7 ast), Jakub Dłuski (15 pkt, 7 zb, 3 prz, 6/8 z gry), Bartosz Pochocki (15 pkt, 5 zb, 2 prz), Łukasz Frąckiewicz (14 pkt, 9 zb, 2 ast), Michał Aleksandrowicz (13 pkt, 6 zb, 3 ast, 2 prz) i Grzegorz Kukiełka (12 pkt, 3 zb, 5 ast). W Śląsku z niezłą skutecznością zagrali jedynie Aleksander Dziewa (18 pkt, 11 zb, 8/15 z gry), Norbert Kulon (15 pkt, 2 zb, 3 ast, 5/11 z gry, 3/6 za 3) i Jakub Musiał (12 pkt, 6 zb, 3 ast, 4/9 z gry, 2/4 za 3). Krzysztof Jakóbczyk miał 11 pkt i 5 zb, ale trafił tylko 3/10 za 3 i 4/11 z gry, z kolei Mateusz Jarmakowicz 10 pkt 3 zb, 3 ast (2/6 z gry). Zabrakło punktów Roberta Skibniewskiego (5 pkt, 4 zb, 7 ast, 2/12 z gry, 1/7 za 3).

Pełne statystyki: https://bit.ly/2HgZAB1

Wszyscy jesteśmy zawiedzeni i rozczarowani. Wszyscy oczekiwaliśmy innego przebiegu spotkania i wyniku. Ale pierwszy mecz jest już historią, a walka jeszcze się nie skończyła. Nie po raz pierwszy borykamy się z problemami w drodze na szczyt, ale zrobimy wszystko, by zakończyć ją sukcesem. Jutro z czystymi głowami podchodzimy do drugiego spotkania i dalej walczymy o awans! Wszystko w naszych rękach i głowach. Hej Śląsk!

Tagi: 1astoriabydgoszczeneafinałfuturenetmeczrelacjaśląskwrocław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Twój komentarz

siedem − dwa =